Film ma przewidywalne wątki, tradycyjnego w amerykańskim kinie młogego genialnego dzieciaka.
Oczywiscie nieskazitelnego
Wszystko w trakcie fiulmu staje sie cukierkowe i pozytywne, to co takim stac sie nei moze jest
najzwyczajniej pomijane - zwlaszcza na koniec.
Jeszcze to wrazenie zmian i rozwoju podkresla w...
Na początku filmu myślałem, że będzie to coś podobnego do "Gran Torino" z rewelacyjnym Clint'em Eastwood'em i nawet przez moment myślałem, że będzie to kopia, ale po parunastu minutach zrozumiałem, że to jednak nie to. Początek filmu może na to wskazuje, jednak w pewnym momencie akcja zmienia się diametralnie.
Bill...
ogłoszenia duszpasterskie: typ chamo sapiens pozna małego chłopca bez nałogów, a wraz z nim kawałek nieba, innego życia i boga na tyle, na ile jest boskości w człowieku..
w temacie ojca (adopcyjnego, ale jednak ojca) Olivera.
Najpierw słyszymy o nim - z ust matki Olivera - same złe rzeczy. Potem jednak widzimy, że zachowuje się całkiem porządnie oraz że chce on wypełniać swe ojcowskie obowiązki. Co więcej, młody Oliver garnie się do niego.
Niestety, scenarzysta nie pozwolił temu...
Zakochałam się w scenie z początku filmu w której Vincent opętańczo, chwiejąc się na nogach tańczy do piosenki "somebody to love". Szkoda że scena taka króciutka, ale Murray wykonał to fantastycznie.
Bez dwóch zdań film wart obejrzenia. Murray w filmie 10/10 pkt. Reszta też niczego sobie. Naprawdę warto !
dzisiejszego repertuaru dla półgłówków - warty obejrzenia.
Trochę ogarnia człowieka smutek gdy patrzy się na Murraya i zdaje sobie sprawę z tego, że czas jest nieubłagany.
Szczególnie w kwestii postaci. Co scenę bohaterowie zachowują się tak, jakby wcześniej nie zostali przedstawieni, żadnej konsekwencji w prowadzeniu postaci.
W ogóle bohaterowie to największy problem filmu. Oni po prostu są. Z nikim innym poza Vincentem nie można nawiązać jakiejś emocjonalnej relacji. Matka chłopca,...
to mógłby być naprawdę niezły film, gdyby w pewnym momencie nie skręcił w stronę łzawego, infantylnego dydaktyzmu rodem z telewizyjnych filmów familijnych...
qrcze! szkoda...
Film ogląda się bardzo przyjemnie, dzięki licznym scenom humorystycznym. Nie mniej jednak porusza on bardzo ważne kwestie w życiu człowieka. Historia o przyjaźni i leczeniu ran. Połączenie komedii z prawdziwym dramatem.. Naprawdę polecam :-)
B.Murray w swoim żywiole - takiego jakiego znamy i chcemy widzieć. Lieberher też udźwignął rolę choć na małych plecach.
Billa nadal w doskonałej formie. Niestety wszystko to blaknie w połowie filmu, bo robi się przewidywalnie, nudno i nieśmiesznie.