Ilekroć próbuję znaleźć przykład świetnej i WSZECHSTRONNEJ aktorki, Naomi zjawia się w pierwszej trójce. Jest ładna, ale nie o to chodzi.
Głąby, które piszą o "jednej i tej samej minie" (a zauważcie, że niemal przy KAŻDEJ wielkiej aktorce pojawia się takie oskarżenie) zwyczajnie nie umieją patrzeć. Dla nich trzeba wyraz twarzy przesadnie namalować szminką jak klownowi w cyrku, żeby zauważyli, co jest uśmiech, a co płacz. Innych wyrazów twarzy chyba nie rozróżniają.
A tymczasem nie tylko ustami w odmianie: Kąciki w górę = wesoło/ Kąciki w dół = smutno, ale całą twarzą, a zwłaszcza oczami da się powiedzieć chyba milion rzeczy.
Popatrzcie sobie na Holly Hunter (inna genialna aktorka) w "Fortepianie". Ona tam prawie w ogóle nie używa mimiki. Twarz ma niemal nieruchomą. Ale wyraz jej oczu! Klasą aktorstwa zmiotła z krzeseł Akademię Filmową. Podobno przy przyznawaniu Oskara za pierwszoplanową rolę kobiecą w 1993 nie było nawet dyskusji.